czwartek, 28 marca 2024 22:09
Reklama

Samorządem Polska stoi?

Jeżeli coś przez te ponad ćwierć wieku demokracji się udało, to na pewno samorządy. Panują opinie, że potrafią, bez politycznych waśni, działać na rzecz lokalnych społeczności. Nigdy jednak nie jest idealnie i bez problemów. Jaka jest kondycja samorządów na Lubelszczyźnie?
Samorządem Polska stoi?

Autor: Starostwo Powiatowe w Biłgoraju

Samorząd uważany jest w naszym kraju, zwłaszcza w mniejszych regionach, za istotny i dobrze zorganizowany. Bożena Lisowska, radna Sejmiku Województwa Lubelskiego, mówi: – Samorząd jest dobrem wspólnym i od jego funkcjonowania zależy jakość naszego życia. Nasze ustawy o samorządzie terytorialnym zaliczane są do najlepiej wdrożonych na terenie Unii Europejskiej. Jesteśmy wskazywani jako godny naśladowania przykład.

 

W przyszłym roku kolejne wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów. W czasie wzmożonej dyskusji nad rządowym pomysłem wprowadzenia dwukadencyjności, postanowiliśmy się przyjrzeć się nieco bliżej problemom lokalnych urzędów i włodarzy. Czy rozwijające się i inwestujące gminy na Lubelszczyźnie świadczą o dobrej kondycji administracji, czy może to tylko pozory, maskujące prawdziwe trudności?

 

Spytaliśmy gospodarzy miast i gmin, a także przedstawicieli strony rządowej, co sądzą o lubelskich samorządach. Okazało się, choć było to nietrudne do przewidzenia, że dyskusja ogniskuje się wokół kilku najważniejszych zagadnień.

 

 

Chodzi o pieniądze?

 

Nie da się uciec od finansów. Mówi się, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Jest to jedna z kluczowych spraw w każdej dziedzinie. Zwłaszcza na poziomie lubelskich gmin, okazuje się, że pieniędzy nie ma w nadmiarze. Gminy typowo rolnicze, w których przedsiębiorczość nie jest rozwinięta, muszą dokładnie oglądać każdą wydawaną złotówkę. Dostęp do środków unijnych również jest nieco utrudniony. – Często jest tak, że nie można już skorzystać z unijnych dotacji. Gminy bardziej uprzemysłowione radzą sobie lepiej, a mniejszym, gdzie wskaźniki zadłużenia rosną, trudno jest się przebić – mówi Zdzisław Wojnar, wójt gminy Jarczów.

 

Sytuacja finansowa zależy także, i to w dużej mierze, od poziomu rozwoju gospodarki i przedsiębiorczości mieszkańców. Roman Miedziak, wójt gminy Rachanie wskazuje na pewne braki w tej dziedzinie: – W obecnej chwili na terenie gminy jest kilku przedsiębiorców prowadzących własną działalność gospodarczą. Do niedawna funkcjonowała tu duża cukrownia, gdzie zatrudnienie miała duża część mieszkańców. Ludzie bazowali na tym i nie widzieli potrzeby rozwijania własnej przedsiębiorczości. Inną kwestią, ale również związaną z pieniędzmi, jest realizacja tzw. zadań zleconych. Rząd zobowiązuje samorządy do wykonania pewnych odgórnych ustaleń. Tadeusz Górski, burmistrz Rejowca, mówi, że bez względu na to, kto znajduje się u władzy, samorządy muszą radzić sobie z zadaniami nie zawsze odpowiednio przez rząd dofinansowanymi: – Kolejne rządy dokładały samorządom kolejne zadania, nie dając na nie nowych środków. Dziś dokładamy do oświaty, opieki społecznej, do spraw, którymi zajmują się urzędy stanu cywilnego...

 

W ostatnim czasie to oświata, a konkretnie reforma edukacji, związana z likwidacją gimnazjów, okazuje się być sporym obciążeniem dla samorządowych budżetów. Problemy finansowe dotykają głównie mniejsze gminy, a kiepską sytuację potęguje kryzys demograficzny. Przed wprowadzeniem reformy nie zwracano uwagi na potencjalne koszty, a jedynie na to, że zmiany w tej dziedzinie są konieczne. Zdzisław Wojnar zauważa: – W naszej gminie, z uwagi na zmniejszającą się liczbę dzieci w szkołach, ogromnym problemem są wzrastające wydatki na oświatę. Istnieją obawy, że po reformie te koszty mogą wzrosnąć.

 

Dodatkowe koszty, związane z likwidacją gimnazjów, mogą, choć nie muszą, blokować potrzebnych inwestycji w innych dziedzinach. Roman Miedziak mówi: – Od wielu lat dokładamy do edukacji, jak czyni to większość wiejskich samorządów borykająca się z problemami zmniejszającej się ciągle liczby uczniów. Powoduje to, że przekazywana pula środków w otrzymywanej subwencji nie jest kwotą wystarczającą. Dodaje jednak: – Likwidacja gimnazjów nie wpłynie na blokowanie inwestycji w innych dziedzinach.

 

 

Idą zmiany...

 

W dyskusji nad samorządem nie można zapominać o planach, jakie wobec lokalnych administracji ma strona rządowa. Jednym z głośniejszych pomysłów jest wprowadzenie twz. dwukadencyjności. Chodzi o to, by wójt czy burmistrz nie mógł piastować swojego stanowiska przez więcej niż dwie kadencje. Wiele osób twierdzi, że w tej sytuacji nie da się planować skutecznej strategii rozwoju bez obaw o to, czy ewentualny następca będzie chciał kontynuować działania. Tadeusz Górski twierdzi: – Planowane zmiany sprawią, że nowy gospodarz w pierwszej kadencji będzie się uczył, a w drugiej – szukał pracy. My, samorządowcy, mamy służyć społeczeństwu, a nie wypełniać polecenia „z góry”. Jeśli zmienimy ordynację, może skończyć się tym, że – jak do parlamentu – będziemy do samorządu wybierać partie, a nie ludzi.

 

Roman Miedziak wskazuje natomiast, że zawsze należy kierować się dobrem obywateli: – Wprowadzenie dwukadencyjności wywołuje różne emocje opinii publicznej. Wiadomo, że służymy społeczeństwu i wszystkie działania powinny służyć jego dobru. Czas, który dostajemy od wyborców powinien być wykorzystany w 100% niezależnie od tego czy mamy dwukadencyjność czy wielokadencyjność.

 

Jednym z założeń ograniczenia kadencyjności było umożliwienie zastąpienia złego gospodarza innym, któremu chodzi o wspólne dobro. Zdzisław Wojnar apeluje o rozsądek i chłodną ocenę sytuacji: – Nie potrzeba chyba aż takiej kontroli i częstej weryfikacji – na ogół ludzie znają przedstawicieli, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, i wiedzą czy ktoś nadaje się czy nie. Najlepszą kontrolą są wybory co cztery lata – nie ma potrzeby ograniczania kadencyjności ustawowo, bo jeśli coś jest nie tak, to ludzie to wyłapią i nie udzielą złemu gospodarzowi ponownego poparcia.

 

Bardzo świeżą zmianą, związaną z samorządami, jest nowelizacja ustawy o Regionalnych Izbach Obrachunkowych, którą Sejm przyjął 8 czerwca. Zakłada ona między innymi, że teraz to strona rządowa będzie wybierała prezesa RIO, a kompetencje izb zwiększają się w taki sposób, że oprócz kontroli wydatków samorządów izby będą orzekać także o zasadności inwestycji. Bożena Lisowska twierdzi, że nowelizacja jest groźna dla samorządów: – Podporządkowuje RIO administracji rządowej, na przykład poprzez wybór prezesa. Poza tym, do tej pory RIO badały wydatki samorządu pod względem prawnym, a teraz będą badać pod względem celowości i gospodarności. Urzędnicy wejdą w kompetencje radnych. Zatem, jaka rolę mają, według ustawodawcy, pełnić organy stanowiące oraz radni? To oni mają reprezentować mieszkańców, a teraz ich głos przejmą RIO. Nie tędy droga do upodmiotowienia radnych.

 

 

Zdecentralizowany samorząd obywatelski

 

W jakim kierunku powinien zmierzać samorząd? Czy samorządowi potrzebne jest państwo? Nasi rozmówcy jednomyślnie wskazują na potrzebę utrzymania pewnej autonomii administracji lokalnej oraz przekazywania władzy w ręce mieszkańców. Zdaniem Bożeny Lisowskiej, państwo powinno szanować samodzielność samorządów: – Zasada decentralizacji władzy i pomocniczości to dwa fundamenty, na których odradzała się polska samorządność po 1989 roku. Doświadczenia naszej transformacji pokazują, że rozwój społeczno-ekonomiczny kraju postępuje, jeśli państwo wycofuje się na rzecz większej aktywności samorządu. Samorządy sprawnie i skutecznie rozwiązują problemy lokalne i zapewniają zaspokojenie potrzeb mieszkańców. Władze centralne powinny zająć się sprawami strategicznymi dla kraju, jego rozwoju, bezpieczeństwa i pozycji na arenie międzynarodowej. Zabierając kompetencje samorządom, rząd dokłada sobie zadań do bieżącej obsługi, a nie posiada do tego profesjonalnych służb. Ta kadra pozostaje na poziomie samorządów.

 

Wójt Zdzisław Wojnar zwraca uwagę na potrzebę umacniania obywatelskości samorządu: – Wszelkie próby centralizacji obserwuję z niepokojem. Właśnie dzięki zdecentralizowaniu samorządów możemy przekazać władzę mieszkańcom. Pieniądze, które dostajemy od rządu, są wydawane racjonalne, bo mieszkańcy wiedzą, czego potrzebują. Czasem są spory, jaka inwestycja jest najważniejsza, ale to istotny element demokracji. Pozwólmy dyskusji toczyć się w lokalnych społecznościach, bo dzięki temu każda złotówka wydana będzie w sposób przemyślany.

 

Można wysnuć wniosek, że samorząd jest dobrem wspólnym. Nikt nie zna problemów lokalnych społeczności bardziej niż lokalni włodarze i sami mieszkańcy. Czego więc potrzeba polskim samorządom? Na pewno poszanowania dla ich autonomii oraz partnerskich relacji z rządem: nie tylko wytycznych, ale także porad i dofinansowania, adekwatnego do zlecanych reform. A może właśnie... większej rozwagi i mniej tych radykalnych zmian?

 

Michał Ciężak

fot. główna: Powiat biłgorajski wykorzystuje wszystkie możliwości, żeby inwestować – mówi Kazimierz Paterak, starosta biłgorajski; na zdjęciu: ul. Długa w Biłgoraju; fot.: Starostwo Powiatowe w Biłgoraju


W dyskusjach nad samorządami nie można zapominać o poszanowaniu ich autonomii i o tym, że to one same wiedzą najlepiej, czego potrzebują mieszkańcy. Na zdjęciu: Podpisanie umów na dofinansowanie projektów z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii w Urzędzie Marszałkowskim (22 grudnia 2016 r.); fot.: Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego

Dziś dokładamy do oświaty, opieki społecznej, do spraw, którymi zajmują się urzędy stanu cywilnego... – mówi Tadeusz Górski, burmistrz Rejowca. Na zdjęciu: – Dom Pomocy Społecznej w Kozuli (powiat bialski); fot.: Starostwo Powiatowe w Białej Podlaskiej


Podziel się
Oceń

Komentarze