- Święta mają swoją magię, a Pani bombki dodatkowo ją podkreślają. Pamięta Pani moment, kiedy pomyślała Pani: „Tak, chcę malować i kaligrafować bombki"?
- Szczerze mówiąc, pomysł narodził się dość spontanicznie, z potrzeby chwili. Potrzebowałam wyjątkowego podziękowania, czegoś bardziej osobistego niż tradycyjny upominek. Chciałam, by było to coś świątecznego, eleganckiego i absolutnie unikatowego. Wtedy wpadłam na pomysł, żeby samodzielnie stworzyć napis na szklanej bombce. Wydawało mi się to drobnym gestem, ale efekt tak mnie zaskoczył, że od razu poczułam, że jest w tym przestrzeń na coś więcej. Tak powstała moja pierwsza bombka - trzy lata temu - i właściwie od tego momentu ta tradycja tworzy się sama, z roku na rok nabierając tempa.
- Jakie motywy klienci zamawiają najczęściej? Czy są wzory, które wracają co roku, albo takie, które pojawiły się jako nowy trend tej zimy?
- Zdecydowanie królują… zwierzaki! Mam wielu klientów, którzy są ogromnymi miłośnikami czworonogów, i to właśnie ich pupile najczęściej pojawiają się na moich bombkach. W tym roku malowanie zwierzaków stało się absolutnym hitem. Połączenie portretu pupila z kaligrafowanym imieniem to coś, co wywołuje mnóstwo emocji. Wprowadzenie takiej oferty było świetną decyzją, bo nawet ja sama byłam zaskoczona efektem i reakcjami klientów.
Jeżeli chodzi o nowe trendy, to zauważam coraz większe zainteresowanie bardziej minimalistycznymi projektami - subtelna kreska, delikatne detale i eleganckie kompozycje. Klienci doceniają zarówno personalizację, jak i czystą formę.
- Czy można powiedzieć, że istnieje moda na bombki? Jakie kolory lub style królują w tym sezonie?
- Zdecydowanie tak - moda na bombki wraca co roku, ale w coraz bardziej dopracowanej formie. Widzę, że klienci coraz częściej stawiają na klasykę, która daje przestrzeń do kreatywnej personalizacji. Najlepiej sprawdza się matowa biel, która jest pięknym, eleganckim tłem dla każdego projektu. Dzięki temu każda bombka może stać się miniaturowym dziełem sztuki.
Jeśli pojawiają się dodatkowe akcenty kolorystyczne, to zazwyczaj dopełniam je odpowiednio dobraną kokardą - to drobny element, który potrafi spiąć całość i nadać ozdobie charakteru. Bardzo ważny jest również dla mnie materiał, na jakim pracuję. Maluję wyłącznie na szklanych bombkach polskiej produkcji, bo jakość bazowej formy przekłada się na ostateczny efekt i trwałość dekoracji.
- Zdarzyło się Pani zrealizować nietypowe lub zaskakujące zamówienie na bombkę, takie, które szczególnie zapadło w pamięć?
- Tak - i to jedno z moich ulubionych! Pewnego razu dostałam zamówienie na portret aż trzech psiaków, i to w pełnych, świątecznych przebraniach. Było w tym coś zabawnego, rozczulającego i niezwykle urokliwego. Efekt końcowy wyszedł tak wyjątkowo, że sama długo się uśmiechałam, patrząc na tę bombkę. Uwielbiam takie projekty - są nie tylko wyzwaniem, ale też przynoszą ogrom satysfakcji.
- Pani twórczość to nie tylko bombki, ale także ręcznie malowane kurtki. Co jest trudniejsze: uchwycić delikatność świątecznej bombki czy charakter osoby, dla której maluje Pani kurtkę?
- Zdecydowanie większym wyzwaniem jest dla mnie tworzenie kurtki. To długi, wieloetapowy proces, który wymaga precyzji, czasu i ogromnej uważności. Samo przygotowanie projektu, konsultacje z klientem, dobieranie kolorystyki i detali - to wszystko sprawia, że jest to nie tylko praca manualna, ale także twórcza rozmowa z drugą osobą. Kurtka ma odzwierciedlać jej charakter, emocje i styl, więc musi z nią rezonować.
Materiał kurtek bywa też bardzo wymagający, dlatego nie ma miejsca na pomyłki. Bombki traktuję trochę jak „jogę dla umysłu” - są mniejsze, bardziej subtelne i wymagają innego rodzaju skupienia, ale cały proces jest mniej absorbujący. Dają mi piękną przestrzeń na twórczy oddech między większymi projektami.
- W jakim stopniu oba światy - bombki i kurtki - się przenikają? Czy ma Pani coś, co nazywa „stylem Mali Art”, niezależnie od tego, na jakiej powierzchni Pani tworzy?
- To zabawne, bo twórcy często trudno jest dostrzec własny styl. Patrzymy na nasze prace zbyt blisko, zbyt technicznie. Natomiast moi klienci regularnie powtarzają, że moje prace są rozpoznawalne „na pierwszy rzut oka”. Po dłuższym zastanowieniu myślę, że tym, co naprawdę mnie wyróżnia, jest zamiłowanie do detali. Właśnie w nich znajduje się cała magia.
Ta jedna biała kropeczka na oku, niby mała i niepozorna, potrafi nadać realizm i blask całemu portretowi. Myślę, że to dbałość o takie drobnostki - zarówno na bombkach, jak i na kurtkach - tworzy spójny „styl Mali Art”. To właśnie szczegóły opowiadają historię.

Alicja Pietron Fotografia / © 2024 Alicja Pietron Fotografia, all rights reserved.













Komentarze