Początek roku szkolnego ponownie rozgrzewa dyskusję o tym, jak ubierają się uczniowie. W Polsce od 2008 roku nie ma obowiązku mundurków, a decyzje dotyczące stroju podejmują same szkoły. Minister edukacji Barbara Nowacka zapowiada, że rząd nie planuje powrotu do jednolitych strojów, podkreślając koszty i autonomię młodych.
W praktyce szkolna moda to dziś głównie „smart casual”: wygodne spodnie, bluzy i buty sportowe. Coraz więcej uczniów sięga też po ubrania z drugiej ręki, traktując to zarówno jako oszczędność, jak i element stylu. „Moja córka codziennie pyta, czy jej strój będzie pasował do reszty klasy. Presja marek potrafi być ogromna” — mówi pani Agnieszka, mama trzynastolatki z Lublina. Pan Marek, ojciec ucznia szkoły podstawowej, dodaje: „Syn rośnie tak szybko, że nowe jeansy są dobre na kilka miesięcy. Dlatego często kupujemy używane ubrania albo wymieniamy się z innymi rodzicami”.
Na modę szkolną coraz silniej wpływają także względy ekologiczne. Tekstylia to jedna z najbardziej obciążających dla środowiska kategorii konsumpcji w Europie. Od 2025 roku wszystkie państwa UE muszą wprowadzić selektywną zbiórkę odzieży, co ma ułatwić ponowne wykorzystanie i recykling.
Dla polskich uczniów i rodziców moda szkolna to już nie pytanie „mundurek czy nie”, lecz jak połączyć wygodę, przystępne ceny i odpowiedzialne podejście do planety.
Moda szkolna to nie tylko styl — to codzienny wybór między portfelem, rówieśniczą presją a przyszłością środowiska.













Komentarze