Wiosną, 12 maja 1910 roku Warszawa drżała ze strachu i sensacji. Gimnazjalista Stanisław „Staś” Chrzanowski został bestialsko zamordowany w niewielkim hoteliku „Pokoje meblowane” przy ul. Marszałkowskiej 112. Znalezione zwłoki leżały w kałuży krwi; na głowie policja naliczyła aż 20 ran. Narzędziem zbrodni była rękojeść młotka tapicerskiego, a rewolwer znaleziony pod stołem miał uszkodzoną sprężynę i niewystrzelony nabój. Ofiara miała przy sobie portmonetkę i list samobójczy o treści „Po mojej śmierci…”, jednak biegli i dziennikarze jednogłośnie uznali go za fałszywkę.
W centrum podejrzeń znalazł się hrabia Bohdan Ronikier – literat, dramaturg, zięć Chrzanowskich, znany z lekkiego życia i ogromnych długów. Motyw zbrodni był jasny: wyeliminowanie głównego spadkobiercy i przejęcie majątku. Świadkowie relacjonowali, że Staś był uważany w rodzinie za przyszłego dziedzica, a jego szwagier słynął z hulaszczego życia.
Ronikier od początku udowadniał, że w dniu śmierci chłopca (12 maja 1910) przebywał w Lublinie i wynajął pokój w Hotelu Polskim, który mieścił się w narożnej kamienicy przy skrzyżowaniu ulic Kapucyńskiej 6 oraz Narutowicza obecnie a kiedyś Marii Panny. Meldunek miał raczej potwierdzać alibii Ronikiera. Zeznania świadków (między innymi szwajcara z Hotelu Polskiego, Tomasza Kamirskiego) mówiły, że Ronikier zamieszkał w hotelu i spotykał się z znajomymi. Jednak służba hotelowa podważała siłę jego alibi: pokojowa nie potrafiła potwierdzić, że nocował — bo bielizna i pościel pozostały czyste, jak gdyby nikt nie spał w pokoju przez dłuższy czas
Policja potwierdziła więc co prawda jego meldunek, lecz detektyw Ludwik Kurnatowski szybko zdobył zeznania świadków, którzy widzieli hrabiego jadącego pociągiem z Lublina do Warszawy rano 12 maja – co podważało jego wersję. Znaleziono też jego odciski palców na lampie naftowej z miejsca zbrodni.
Proces w Warszawie ciągnął się latami. Obrona najpierw próbowała z podejrzanego zrobić wariata: Ronikier milczał przez dwa lata pod pretekstem choroby psychicznej, udawał zakonnika, twierdził, że nazywa się ojciec Teodor. Biegli, powołani przez sąd uznali go jednak za całkowicie poczytalnego. Jego adwokaci: Bobriszczew‑Puszkin i inni, próbowali przerzucać winę na Feliksa Zawadzkiego i Bronisława Zawadzkiego, ten pierwszy był właścicielem hoteliku, w którym zginął Staś Chrzanowski, sugerując, że to oni zacierali ślady lub zlecili zabójstwo. Trudno jednak było znaleźć motyw ich działania.
I proces apelacyjny (1912)
W drugiej instancji wyrok miał zapaść 3 lutego 1912 r. Świadkowie przewijali się przez salę sądową w pałacu Paca przy Miodowej. Ronikier stał się postacią groteskową: broda, surdut, ego literata i publiczne wyznania żony Ksawery z domu Chrzanowskiej o miłości do męża nie przekonały sądu. Obrona twierdziła nawet, że Staś mógł zginąć przypadkowo, wskutek nieszczęśliwego wypadku i narzędzia znalezionego pod ręką hrabiego. Mimo to, dowody mówiły same za siebie. Wyrok zaskoczył wszystkich: półtora roku rot aresztanckich dla Ronikiera, rok dla Zawadzkiego, obaj za spowodowanie śmierci w afekcie lub za zacieranie śladów, choć w opinii publicznej wyrok uważano za kpiny. Roty aresztanckie były karą stosowaną w carskiej Rosji i w praktyce oznaczały więzienie pod specjalnym rygorem i ciężką pracę.
Drugi proces, Petersburski senat (1913–1914)
Wniosek o kasację wyroku trafił do Senatu Karnego w Petersburgu, a w listopadzie 1913 ruszył pełny proces. Atmosfera była napięta – żona Ronikiera po raz kolejny dramatycznie wtargnęła na salę rozpraw . W styczniu 1914 zapadł ostateczny wyrok – Ronikier skazany na 11 lat ciężkich robót i dożywotnie zesłanie na Syberię. Sąd uznał czyn za zbrodnię z premedytacją: rewolwer nie zadziałał, młotek był pod ręką.
Co dalej z Ronikierem?
Wybuch I wojny światowej uniemożliwił zesłanie – Ronikier przebywał w więzieniu, ale uniknął deportacji. Niemcy, po zajęciu Warszawy, zwolnili go za kaucją; hrabia wyjechał do Austrii, gdzie spędził wojnę. Po odzyskaniu niepodległości Polska wystąpiła o jego ekstradycję, a Austriacy ją uwzględnili. Ronikier próbował unieważnić proces z 1914 r., lecz wniosek oddalono. W 1927 roku prezydent Stanisław Wojciechowski ułaskawił owdowiałego już hrabiego, darując mu ostatnie 2 lata i 8 miesięcy kary; zesłanie formalnie nie doszło do skutku. Po uwolnieniu starał się wrócić do życia – prowadził dom gry, pisał powieści, m.in. w 1933 roku wydał zbeletryzowany życiorys Dzierżyńskiego. Zmarł w 1956 roku w Zamościu i tam też jest pochowany.
Dyskusja o tym czy Bohdan Ronikier zamordował małoletniego szwagra i jakie były motywy zbrodni oraz co robił Staś w warszawskim hoteliku trwa do dzisiaj. Czy poznamy rozwiązanie tej zagadki?













Komentarze