czwartek, 28 marca 2024 18:46
Reklama

Z rodziną dobrze wychodzi się nie tylko na zdjęciach

Już po raz 13. do Potoka na Zamojszczyźnie zjechała rodzina Cieplaków. Coroczne spotkania rodzinne to magnes, który przyciąga młodszych i starszych.
Z rodziną dobrze wychodzi się nie tylko na zdjęciach

Autor: archiwum A. Cieplaka

 

Stała kosmiczna – punkt odniesienia we wszechświecie. Czy zgadniecie, co to za punkt? Ten punkt na mapie to wieś o swojsko brzmiącej nazwie Potok – na Zamojszczyźnie, kilkanaście kilometrów od Zwierzyńca. Jak co roku, w ostatni weekend lipca odbył się tam kolejny Zjazd Rodziny Cieplaków. Był to już 13. zjazd, a uczestniczyło w nim 48 członków rodziny.

 

 

Mówi się, że „z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach”

 

Tradycja zjazdów rodziny Cieplaków jest dowodem na to, jak wiele dobrego może dziać się również poza zdjęciami – w realnym świecie relacji pomiędzy ludźmi. Pomysł na coroczne spotkania rodzinne powstał w 2002 roku, po śmierci mojego taty, który był najstarszym synem spośród siedmiorga dzieci Jana i Katarzyny Cieplaków. Po tym jak odszedł, postanowiliśmy stworzyć stałą, regularną okazję do spotkań rodzinnych. Chcieliśmy, aby taką okazją nie były tylko zdarzające się od czasu do czasu śluby czy pogrzeby. Rodzina rozjechała się po Polsce i świecie, zatem taka z góry zaplanowana, coroczna impreza daje możliwość wpisania jej do swego kalendarza z dużym wyprzedzeniem.

 

 

79 potomków rodziny

 

A ma się kto w rodzinie Cieplaków spotykać. Moi dziadkowie bardzo cenili wartości rodzinne i zamieniali to w czyny – efekt: siedmioro dzieci. Ich dzieci kontynuowały godnie ich dzieło, dzięki czemu przysporzyli rodzicom 23 wnucząt (to właśnie moje pokolenie). Wnuki z kolei obdarowały ich 37 prawnuczętami (w tym mój udział wynosi 3)! Niestety, dziadkowie nie dożyli pra-prawnucząt, których jest już na świecie dwanaścioro. Licząc cztery pokolenia potomków Jana i Katarzyny – przyszło ich już na świat 79!

 

 

Potencjał ludzki wsparty siłą emocji

 

Jak widać, jest duży potencjał ludzki do spotkań. Ten potencjał osobowy jest ważny, ale jeszcze ważniejszy jest potencjał emocjonalny i uczuciowy. Mamy to szczęście, że rodzinny dom dziadków w malowniczej wsi Potok jest ciągle w rękach rodziny. Mieszka tam obecnie najmłodsza z rodzeństwa ciocia Zosia ze swoim mężem – wujkiem Januszem. Ludzie o wielkich otwartych sercach, serdeczni i uczynni. Sam dom, jego otoczenie i piękne okolice Roztocza, budzą w nas moc wspomnień z dzieciństwa, młodości i życia rodziny. Dzięki tym dwóm potencjałom i rodzinnej serdeczności obecnych gospodarzy domu, od 13 lat spotykamy się na corocznym zjeździe, na który przyjeżdża około 50 osób.

 

 

Magnes na młodszych i starszych, czyli tradycja i dobra zabawa

 

Zapytałem stałych uczestników naszych zjazdów, jaki magnes przyciąga ich co roku na to spotkanie. Oto co mi powiedzieli młodsi i starsi.

 

Kasia, lat 17, pokolenie prawnuków:
Bardzo lubię te spotkania z rodziną. Dowiaduję się, co zdarzyło się przez ostatni rok, co się zmieniło. Dodaje mi to otuchy, że mam taka rodzinę i miejsce, do którego mogę ciągle wracać. Dla mnie to jak początek kolejnego roku – taki punkt kulminacyjny mojego „osobistego roku”. Lubię to, co się tutaj dzieje – fajna atmosfera, fajni ludzie, klimat, wspomnienia z dzieciństwa. Nie mogę sobie wyobrazić, że nie przyjadę, albo że np. zjazdu nie będzie. Wyjeżdżając mam dużo wspomnień na cały kolejny rok, wspominam jak było wcześniej, co się zmieniło. Dla mnie to fajne i niezwykłe. Koleżanki, którym opowiadam, jak z rodziną spotykamy się, bawimy i wygłupiamy, mówią mi: „też byśmy tak chciały”.

 

Justyna, lat 24, pokolenie prawnuków:
Zjazd to dla mnie aktualizacja wiedzy o rodzinie, spotkanie osób, których mogłabym nigdy nie poznać. Gdyby nie zjazdy, mogłabym np. minąć na ulicy własna ciotkę nie wiedząc, że to moja ciotka – nie chciałabym tak. To bardzo ciekawe poznać historię rodziny, wiedzieć skąd się wzięłam, co się wydarzyło, co zrobili inni ludzie, żebym ja mogła tu być. Dzięki tym spotkaniom rodzina scala się, jest wspólnota. Cenię ten jeden stały, wyznaczony punkt w moim roku życia i naszą tradycję. Super, że jest taki dzień w roku, w którym nasze drogi się schodzą. To daje mi pozytywne emocje.

 

Sławek, lat 55, pokolenie wnuków, jeden z inicjatorów zjazdów:
Dla mnie bardzo ważne jest, że moje dzieci mają możliwość poznania reszty rodziny. Poznają jej historię i korzenie, wrastają w nią. Uważam, że znajomość korzeni rodzinnych jest bardzo ważna, wnosi wiele wartości i dodaje im dużo pewności. Ojczyzną człowieka jest jego dzieciństwo. Dla mnie Potok to miejsce, wokół którego ogniskuje się moje życie; to jest „stała kosmiczna” – odniesienie we wszechświecie. Spotkania z rodziną to także mój własny rozwój. Chłonę to każdym kawałkiem swojej skóry.

 

Jola, lat 46, pokolenie wnuków:
Zaczęłam przyjeżdżać dopiero od szóstego zjazdu. Podchodziłam do tego z pewną rezerwą, ale ciekawość wreszcie mnie przywiodła. Od tamtej pory jestem na zjazdach co roku. Cieszę się, że mogę spotkać ludzi z rodziny. Jak wiemy z życia, może już nie być kolejnej okazji. Moje dzieci też się zaangażowały – zawsze mnie wspierają i mobilizują do przyjazdu na kolejny zjazd.

 

Małgosia, lat 53, pokolenie wnuków:
Cenię bardzo spotkanie z członkami rodziny. Możliwość poznania ich obecnych losów, spotkania nowych osób i tych najmłodszych członków rodziny, którzy przyszli na świat. Lubię też „pogościć się”, pośpiewać, potańczyć w pozytywnej, otwartej atmosferze, a tego nam tu nie brakuje. Jeśli do tego dodam wspomnienia ze spędzanego tu czasu w dzieciństwie, to pobyt w Potoku staje się dla mnie też czasem relaksu i ładowania akumulatorów.

 

Gienia, lat 80, obecnie najstarsza żyjąca osoba z rodzeństwa, które tu się urodziło:
Dzięki naszym zjazdom rodzina jest zjednoczona. Poznajemy się na ulicy i utrzymujemy kontakty. Poznają się członkowie rodziny z trzech kolejnych pokoleń po moim. Dla mnie te spotkania są bardzo cenne. No i to miejsce – tutaj każdy kąt, każdy krok to budzące sentyment wspomnienia z całego życia. Obserwuję też zmiany na tej wsi, w tej okolicy, a przez to i całym kraju. To taki punkt odniesienia w całym roku i co roku widzę coś innego. Ze zjazdu zabieram nowe wiadomości o rodzinie, nowe wspomnienia i czekam na kolejne spotkanie.

 

Danusia, moja mama, lat 85, obecnie najstarsza w rodzinie:
W zjazdach lubię to, że spotkam członków rodziny. Porozmawiamy sobie – dzięki temu wiem, co u kogo słychać i co u kogo nowego. Bardzo też cenię wyrazy wsparcia i miłości, jakie dajemy sobie wzajemnie – to takie ważne dla osób w moim wieku.

 

Zosia, lat 73, tu urodziła się i wychowała i tu jest teraz gospodynią:
Jestem szczęśliwa, kiedy przyjedzie jak najwięcej osób. Wiem, że rodzina chce się spotykać. Zjazdy sprawiają, że ludzie bardziej się lubią, kochają, a do tego ładnie się bawią. Wszyscy biorą udział w organizacji, każdy coś przywozi, wszyscy pomagają. Chciałabym, żeby było jeszcze więcej wspomnień o rodzinie, dyskusji, rozmów przy ognisku. Przed każdym zjazdem wyglądam go i czekam na Was, a po zjeździe cieszę się, że był.

 

 

A jak rodzina wychodzi na zdjęciu?

 

Oceńcie sami. Na każdym zjeździe robimy duże zdjęcie zbiorowe z opisem, które potem, wydrukowane w profesjonalnej drukarni i odpowiednio oprawione, wieszamy na ścianie domu w Potoku. Zmartwieniem cioci jest to, że za chwilę zabraknie ściany. No cóż, wtedy rodzina się zbierze i wymyśli rozwiązanie – tym bardziej, że na tych zdjęciach wychodzimy naprawdę dobrze.


Pamiątka z XIII Zjazdu Rodziny Cieplaków – po wydrukowaniu trafi na ścianę domu w Potoku

Uroczysty rodzinny przemarsz przed domem w Potoku; w tle drzewo genealogiczne rodziny Cieplaków i wspólne zdjęcie zrobione podczas jednego ze zjazdów


Podziel się
Oceń

Komentarze